sobota, 10 marca 2012

Could you make me kiss you: ROZDZIAŁ TRZECI

Przeprasza za błędy- pisane na telefonie. Endżoj i mam na dzieję, że teraz nie będzie, że za szybko. Kiedyś ten Frerad musi się zacząć xd Znów trochę nie ogarnięte, ale musiało coś się zacząć dziać. JA NIE UMIEM POWOLI!!!

____________________________________________


Środa
Drogie dzieci pamiętajcie, ze chodzenie bez szalika nie popłaca.
Chore gardło, katar i gorączka mają tylko jeden plus :mama przynosi budyń, nie mówiąc ze sam muszę to zrobić.
Piękna perspektywa spędzenia całego dnia-pod ciepłą kołderką z
nieskończoną ilością budyniu i żelek. Ahh...
Szkoda tylko, że minęło już pół dnia i że nie widziałem dziś Gerarda.
Gdybym żył w filmie romantycznym, brunet za chwile stanąłby w drzwiach.


- Frank, ktoś do ciebie- oh, Gerardzie nie musia...
- Czesc- nie do końca bliski mi szatyn przekroczył próg mojego pokoju.
Posłałem mu najdebilniejsze ze zdziwionych spojrzeń. Zaśmiał się-Elliot mnie poprosił, żebym przyniósł ci lekcje. On ma jakieś kółko szachowe czy coś- dokończył.
Elliot jest mądrym człowiekiem, powinien wiedzieć o istnieniu TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH! A ten mi przysyła jakiegoś wychudzonego chłopaczka. Swoją drogą nie brzydkiego, ale nikt nie może równać się z... no prawie moim Gerardem.
-Aha- na serio chciałem powiedzieć coś wiecej, ale fala kaszlu szybko wybila mi ten pomysł z głowy.
-Proszę-chłopak podał mi kartkę z zapisanymi jak mniemam lekcjami.
-Dzięki-wychrypiałem i wyciągnąłem rękę-Frank.
- Wiem przeciez. Chodzimy razem do klasy- naprawdę? - No ale nic, Ronnie- przedstawił się. I ja na serio chodzilem z nim do jednej klasy? No niech będzie, jak sie chłopak upiera. - Moze byś wiedział, ze istnieje, gdybyś się cały czas nie gapił na tego praktykanta-skiwitował. A co mu do tego na kogo sie gapie?! A tak na serio, zaskoczyła mnie jego odpowiedź.
Usiadłem na łóżku i miałem wielką ochotę zostać sam. No wyjdź juuuuz!
- No, dobra. Nie będę ci przeszkadzał- punkt za wyczucie sytuacji, szatynie.
Chłopak wstał i posyłając mi serdeczny uśmiech, zbliżył sie do wyjścia.
- Ej. .. o co ci chodziło z tym praktykantem?
- No nie trudno zauważyć jak sie na niego patrzysz- stwierdził obojetnie.
- Nie patrze sie.-bardziej zapytałem niz stwierdziłem.
- Tak, wmawiaj sobie.-i po co tyle ironii?- każdy głupi to zauważy. A tak w ogole to pytał sie o ciebie- stwierdził i wyszedł.
To, to było widać?!

Pamiętniczku, jak to możliwe, ze wszyscy uważają ze cos między nami jest, tylko Gerard tego nie zauważa? Nie no, świat wariuje.
Telefon! GERARD! Ciszaaaaaa!

- Halo?
- Cześć, Frank. Nie było cie dzisiaj i musiałem sam wszystko robić. -nieźle udaje złego. .. no nie chyba nie jest na mnie zły?
- Chodzenie bez szalika to nie najlepszy pomysł- No okaż troche współczucia, bezduszny człowieku!
- Oh, chory jesteś...- szybko załapał.- to może... odwiedzić cie?- tak, tak, taaaaak!
- Jesli chcesz... Od ciebie, to będzie prosto i. .. w prawo- teraz Franio bawi sie w GPS.
- Okej.- i tyle? Juz sie rozłączyłeś? Phi.
Ja przecież nie mogę pokazać mu się w takim stanie.
Wyskoczyłem z łóżka i pognałem do szafy w poszukiwaniu jakiś ciuchów. No dla Gerarda musiałem wspaniale wyglądać. Wybrałem więc jak zwykle czarną koszulkę i rurki, które żeby założyć na swoje nogi, musiałem skakać przez cały pokój. Potem szybko do łazienki i juz jestem gotowy.
- Frank, znów ktos do ciebie. Jak to jest, ze gdy jesteś chory przychodzi do ciebie dwa razy wiecej ludzi niz zwykle. No zejdz tu! - no juz biegne, biegne. Po co sie tak drzeć?
Zbiegłem po schodach i stanąłem tuż przed brunetem.
- Jak na chorego całkiem nieźle wyglądasz- stwierdził, prawie mój pan artysta. Wygiąłem usta w jak zwykle ambitnym uśmiechu i ruszyłem, prowadząc bruneta do mojego pokoju.
- Możesz mi wyjaśnić jedną rzecz? - zapytał poważnym tonem.
Przytaknąłem.- Czemu wszyscy w szkole twierdzą, że jesteśmy razem? - Osz, kurwa. Teraz wyszło tak jakbym to ja rozpowiadał plotki.
Najwyższy czas powiedzieć prawdę.
- Każdy podejrzany i gejostwo z miejsca staje sie moim chłopakiem. To trochę nie miłe, byc uważanym za męską dziwke.- a tak właśnie było. Nikt specjalnie nic do mnie nie miał, ale każdy uważał to samo. Po prostu tego nie pokazywali.
Gerarda zatkało.
- Kurde... to na serio wygląda jakbyśmy byli parą?
-Według nich widocznie tak. - nie myśleć że zaraz powiem brunetowi, ze na niego lece.
- Ymm... Frank, a co by było... gdybym...
- Chcecie coś jeść? Zrobiłam obiad- no w takim momencie mi z obiadem wyjeżdżasz?!
- Nie dziękujemy- no brunet ma niezły refleks.
Matka tylko usmiechneła się i wyszła.
Jednak nie bylo mi dane dowiedzieć co by było gdyby...
- A, zapomniałbym, musimy miec gotowe wszystko w miare jak najszybciej.
- To znaczy, ze czeka nas jeszcze duzo pracy? - proszę powiedz tak!
- No raczej. Bardzo źle sie czujesz? - jeśli pod tym pytaniem kryje sie, czy możesz zostać, to czuje sie genialnie.
- Jest okej- odpowiedziałem lekko sie usmiechając.
Oj, Gerardzie nawet nie wiesz ile radości kryje się za tym niewinnym uśmiechem.
No i tak Gerard został i znów grzecznie robilismy, to co mieliśmy robić.
- No to mamy juz wszystko- skwitowałem, gdy skończyłem wklepywać do komputera ostatnie zdanie całej prezentacji.
- Okej...to... idę juz. - Nieeee!
- Cóż, skoro musisz- wstałem i poszedłem za chłopakiem, ktory zdążył juz prawie opuścić mój pokój.
- Nie skończyłem. -spojrzałem na niego zdziwiony.- Co by było gdybym...- no? No dalej!
Nagle poczułem ciepłe wargi chłopaka, tuż obok moich. Po chwili delikatnie wpił sie w moje usta.
Nie, to sie nie dzieje na prawdę...
A wiec jeśli to nie sen. To muszę to wykorzystać.
Objąłem go w pasie i odwzajemniłem pocałunek. Niech nawet sie do mnie nie odzywa później, ale wlasnie przeżywam najlepszą chwilę mego życia.
Brunet oderwał sie ode mnie i po raz pierwszy spojrzał głęboko w moje oczy. I po raz pierwszy tak długo widziałem jego hipnotyzujace oczy.
Ale one były piękne.
- Przepraszam- powiedział, ale chyba wyłapał, że sprawiło mi to wielką radość.
I zamiast podać mi następną dawkę szczęścia, ten posłał mi tylko zadowolone spojrzenie i machając na pożegnanie odszedł.
Stałem przed drzwiami i z uwielbieniem patrzyłem w miejsce w którym zniknął.
Ciekwe czy przy następnym spotkaniu będzie udawał że nic nie było.
- Frank, wejdź do domu bo zmarzniesz- Machnąłem na matkę ręką i wymacałem w kieszeni paczkę papierosów. - Zostaw to i chodź do domu! -pokręciłem głową i zapaliłem źródło mojej trucizny. - Frank!
- No dobra idę, tylko wypalę papierosa.- nadal gapiłem się w bramę, kiedy poczułem dłoń na moim ramieniu.
- Wspomóż ojca i daj jednego- bardzo pedagogiczne tatusiu.
Yay. Stoję przed domem i palę z własnym ojcem.
Ile razy już mówiłem, że ten świat staje się coraz gorszy?
- Chłopak?
- Nie, kurde dziewczyna. - zironizowałem.
- Oj nie chodzi o to. Przyzwyczaiłem się już, że mój syn jest bardziej córką- Ten to potrafi zniszczyć miłą chwilę. Rzuciłem wypalonego papierosa na ziemię i wszedłem do domu.
Znów nie sprawdziłeś sie jako ojciec.
Boże, z kim ja żyję?
Moja matka traktuje mnie jak przedszkolaka, a ojciec jak kumpla. Czemu nie moge mieć normalnych rodziców?

Pamiętniczku, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Jak teraz przez moje okno wpadliby terroryści i chcieli mnie zabić, zginąłbym twierdząc, ze jestem... byłem spełnionym człowiekiem.

                                                                    Dobranoc.
Będę leżał i jak każda bohaterka romansidła                                                                                              rozmyślał Gerardzie.
_________________________________________
Przepraszam, że takie krótkie, ale jak już wspominałam pisane na telefonie :> Komentarzyk? Ale błagam nie mówcie mi już że coś jest zbyt szybko, na prawdę się staram.

1 komentarz:

  1. House of Wolves10 marca 2012 20:34

    jak ja mam esemesa na telefonie napisać, to mnie szlag trafia, więc szacun.
    owowow, no ślicznie, i nie za szybko, jest dobrze <3 no i dobrze, że się pocałowali, wgl kocham teksty taty Franka :D

    OdpowiedzUsuń