piątek, 4 maja 2012

Could you make me kiss you #2: ROZDZIAŁ PIERWSZY

Nudny, głupi i wgl....stwierdziłam, że muszę jakoś zacząć tak nie związanie z 'akcją' soł, wyszło szczerze tandetnie... ale jakoś tak... no ten.. Także mimo wszystko endżoj.
___________________________________________

Jako iż wstałem już i nie umiem wyjaśnić,  czemu stało sie to tak szybko (chodzi o podniesienie się z łóżka) to postanawiam zagospodarować jeden z niezapisanych zeszytów. 
No więc dzień dobry. Dawno nie rozmawiałem z potencjalną makulaturą. Eh,  no może nie zapomniałem jeszcze jak to jest. To tak dla wyjaśnienia: Panie Dzienniku, będziemy się spotykać codziennie w miarę możliwości rano i wieczorem tak jak z Twoim poprzednikiem, który zginął w mało przyjemnych okolicznościach...
........ Do.. wieczora?  

Zawlokłem swoje na wpół śpiące ciało do łazienki i nie zastanawiając się dłużej nad własną egzystencją, jak to miałem w zwyczaju będąc w łazience, zrzuciłem  z siebie piżamę i stanąłem pod prysznicem.
No, od razu lepiej.  Kiedy woda zalewa ci całą twarz,  jakoś lepiej zaczynasz ogarniać, że już wstałeś.  Po wyjściu spod prysznica, spojrzałem w lustro,  po czym naturalnie sięgnąłem po moją odwieczną przyjaciółkę- kochaną czarną kredkę. A co wy myśleliście, że skończyłem z makijażem?  Phi,  nie żartujcie sobie ze mnie.
I tu zaczyna się ta zupełnie normalna część poranka, to znaczy, że teraz Franuś idzie znaleźć sobie jakieś ciuchy, a potem wlać w siebie wielki kubek kawy.
- Już wstałeś?- usłyszałem gdy wszedłem do sypialni.
- No jak widzisz- skwitowałem i zatonąłem w szafie, wybierając ubranie.
Czy on ma teleporter czy jest wampirem, że zjawia się w jednej chwili w innym miejscu niż był sekundę temu?
Objął mnie w pasie i przyciągnął, kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
- Chcesz kawę?- zapytał cicho, na co ja pokiwałem głową, a chłopak odszedł ode mnie, zapewne w stronę kuchni. Teraz mogłem już spokojnie wybrać ubranie, a następnie iść wypić kawę. Tak nadal wychodziłem z domu o samej kawie i tak żyłem przez pół dnia, dopóki nie wyszedłem ze szkoły.
- Przyjdę po ciebie po wykładach- zakomunikował mi Gee- Rick do mnie napisał wczoraj wieczorem, ale zapomniałem ci powiedzieć- Ah, jeszcze jedno. Gerard jakoś dziwnie polubił się z Rickiem, dziwi mnie to chociażby dlatego, że on nigdy  nie gustował w stereotypowych pedałkach..- Stwierdził, że dawno się nie widzieliśmy i musimy się spotkać- dokończył.
-Ale przecież on był u nas dwa dni temu…
- Ale dla niego do widocznie szmat czasu- skwitował brunet i wypił swoją kawę.
 ***
Zaparkowałem samochodem pod uczelnią i gdy tylko otworzyłem drzwi, przywitała mnie Alicia i jej przyjaciółka, której wzrok wyraźnie mówił mi 'WYJDŹ ZA MNIE'. Nie no ja wiem,  że jestem piękny,  ale ludzie, jeszcze nigdy nie widziałem spojrzenia w którym było tyle uwielbienia.
- Cześć- przywitała mnie radośnie ta nie zaślepiona mną dziewczyna.
- Hej- opowiedziałem. Tak dla ścisłości,  Alicia była moją dobrą koleżanką a Jamia, ta z wzrokiem pełnym miłości kumplowala się z nią i przy okazji miała świetne dojścia do mnie właśnie.
- Chcesz iść do kina? - zapytała czarnowłosa, odciągając ode mnie swoją również czarnowłosą przyjaciółke.
- Kiedy?
- Dziś.
- Nie da rady. Idę na zakupy z kolegami- ej,  chyba powinno być na mecz albo na piwo...
- Hah, faceci na zakupach? - zaśmiała się. Zignorowałem to i ruszyłem szybciej do sali. Nadal z całego serca nienawidziłem chodzić na jakiekolwiek zajęcia,  ale o dziwo nie opuszczałem zbyt dużo wykładów. Nie,  to juz nie jak wielkie liceum,  że nigdy nie przechodziłem pełnego tygodnia. Tu bylo trochę inaczej. Moze to przez towarzystwo? Nie wiem, w każdym razie lepiej chodzi mi sie na studia niz do liceum...
         Wykłady nie są takie straszne i w sumie szybko mijają, więc nawet nie ogarnąłem ze za pięć minut wychodze z tego budynku i nie wracam do niego przez najbliższe dwa dni.  Weekend!
- Ej,  a może się wprosimy na te wasze zakupy,  co? - Alicia spojrzała na mnie uśmiechnięta.
Biorąc pod uwagę to,  że nikt w tej szkole nie jest aktualnie uświadomiony o mojej orientacji, nie wiem czy dobrym pomysłem jest tak radykalne wprowadzanie moich znajomych w moje towarzystwo. Poza tym Jamia będzie niepocieszona... chociaż w sumie, to nie głupi pomysł by się dowiedziała, ze jestem już zajęty.
- Frankie! - usłyszałem głos, z którego właścicielem budziłem się co rano w jednym łóżku. Przyspieszyłem kroku,  a dwie koleżanki leciały za mną. Kiedy tylko zbliżyłem sie do Gerarda, wpiłem się w jego wargi i stanąłem przed dziewczynami obejmując bruneta w pasie.
- Jakie to urocze- zawyła Alicia,  a Jamia tylko posmutniała i wbiła wzrok w ziemię. - Nie mówiłeś, że masz chłopaka- skwitowała zauroczona brunetka.
- No jakoś nie było kiedy. To Gerard,  a to są Alicia i Jamia.- no to jak już wszyscy przedstawieni to ładować się do samochodu. - Ah,  no i Alicia stwierdziła,  ze faceci na zakupach to trochę nie normalne,  więc postanowiły nam towarzyszyć- stwierdziłem i poszedłem do samochodu.
Po niecałych 20 min pojechaliśmy pod galerię i wszyscy wyładowaliśmy się z mojego samochodu. Gee stanął prawie na palcach i rozejrzał sie dookoła, po czym pomachał dwóm chłopakom, stojącym pod wejściem i trzymającym się za ręce. Ah,  bo nie wspomniałem o tym,  tak?  Ronnie i Rick są razem. No proszę, to było do przewodzenia.
- Trzeba było mówić, że będziemy przeszkadzać w podwójnej gejowskiej randce- odezwała się  Alicia,  która patrzyła na parę pod wejściem z jeszcze większym uwielbieniem niz to,  którym obdarzała mnie Jamia.
- To,  może my pójdziemy same na zakupy. .. a wy dacie sobie jakoś radę- zaproponowała brunetka, która zdecydowanie nie była zadowolona z obrotu spraw, a jej koleżanka złapała ją za ramię i z radością odhasała w stronę wejścia.
- Na pewno bardzo się zdziwię  jak jutro cała społeczność szkolna będzie wiedziała, że jestem gejem- stwierdziłem z nutą ironii w głosie i ruszyłem do chłopaków.
Wiecie co? Odkąd Rick był z Ronniem trochę ‘normalniej’ się zachowywał. Znaczy w sumie to tylko nie rzucał się na mnie jak debil tylko grzecznie machał rączką na powitanie.
A po tych uroczych powitalnych gestach ruszyliśmy robić sobie obciach w miejscu publicznym jakim była galeria handlowa. Prawda jest taka, że raczej nie umiemy zachowywać się jak otaczający nas ludzie. No cóż. Starzeć to się starzejemy, ale chyba nie mentalnie.
No i tak łaziliśmy od sklepu do sklepu, słuchając jak to Rick grubo wygląda w zwykłym t-shircie, albo jak do Ronniego nie pasują dane spodnie. Ja szczerze nie miałem ochoty na szukanie sobie ciuchów, miałem ich dużo, więc chyba przeżyję bez nowej pary spodni…
- A może tak pójdziemy po jakieś płyty?- wyszeptał Gerard, kiedy urocza para naszych ‘modnych’ przyjaciół kłóciła się o dopasowanie jakiejś bluzki.  Po cichu zaczęliśmy cofać się w stronę wyjścia ze sklepu, po czym szybkim krokiem ruszyliśmy do położonego naprzeciw sklepu muzycznego.
- Takie zachowanie jest bardzo nie fair!- Rick tupnął nogą, jak fochnięta dziewczynka, kiedy niestety znaleźli nas pomiędzy regałami z płytami.
- Raczej byśmy wam nie pomogli w dobieraniu idealnej koszulki do waszej sylwetki. Mnie tam nie obchodzi co nosicie. Dla mnie możecie nawet wyglądać jak ona- Gerard wskazał dyskretnie na kobietę idącą w naszą stronę. Skóra spalona na solarium i pomarszczona przez wiek, szpilki jakby chodziła na wykałaczkach do szaszłyków i ta koszmarna różowa sukienka, która odsłaniała jej straszne krzywe nogi. Wierzcie mi ideał kobiety.
Kiedy Ronnie spojrzał na wskazywaną personę, roześmiał się tak histerycznym śmiechem, że myślałem że będziemy to mieli zgon na miejscu, spowodowany szokiem i nieludzkim rechotem, który wydobywał się z gardła chłopaka.
- Możemy już stąd iść?- wyjęczałem, kiedy Rick uspokoił swojego chłopaka.
- Nie odpowiedzieli obaj stanowczym chórkiem, a Gerard westchnął i objął mnie w pasie.
Tak przechodziliśmy następne pięć godzin szukając ubrań, które nie pogrubiały i idealnie dopasowywały się do stylu i budowy ciała naszych kolegów. Ja ich kiedyś zabiorę na koncert, przed którym tak się bronili. Ogłuchną i może stracą parę kończyn za karę.
W końcu wykończeni ( Ja i Gee), usiedliśmy przy jednym ze stolików, stojącym przy jakimś fast foodzie.
- KONIEC! MAM DOŚĆ- zakomunikowałem i pociągnąłem Ricka tak, że usiadł na krześle obok.
- No błagam! Krótko tu chodzimy. Na razie znalazłem tylko trzy koszulki i parę spodni.
- Tak, teraz już na pewno zginiesz z braku ubrań w szafie- zironizowałem.- Dalej nie idę. Albo wracamy do domu, albo już nigdy więcej nie wpuszczę was do naszego domu- Chyba nie wystarczający szantaż, ale może dadzą się przekonać.
Ha! No i dali. Zostaliśmy przy tym stoliku, a następnie wysłaliśmy Ronniego po jakieś jedzenie. Franio dostał sałatkę, którą popił colą, a reszta jakieś obrzydliwe kanapki i masą mięsa w  środku. Fuj.
Naturalnie kiedy skończyliśmy jeść, chłopaki chcieli kontynuować swoją szaleńczą pogoń za modą, ale ja wciąż podtrzymywałem mój słaby szantaż i wreszcie wyszliśmy z galerii. Szliśmy sobie tymi cudnymi  ulicami Nowego Yorku, krzycząc zamiast rozmawiania i gestykulując, tak że mówiący prawie tracił równowagę, gdy tłumaczył coś drugiemu, kiedy zobaczyliśmy, że wprost na nas kieruje się pewna ciekawa grupka zgolonych na zero mięśniaków, którzy na pewno nie znają pojęcia ‘ TOLERANCJA’.
Gdy tylko ich wzrok zatrzymał się na nas, natychmiast zaczęli się śmiać i szeptać coś do siebie. I tu się robi niefajnie.
- Spierdalamy wyszeptałem do chłopaków i szybko skręciliśmy w jedną z tych cienkich, ciemnych uliczek i stanęliśmy pod murem kamienicy.
-AAAAAAAAAA!- pisk Ricka wypełnił całą ciszę, która zapewniała nam chwilowe bezpieczeństwo. Szybko zatkałem mu usta, gdy zobaczyłem szczura, który prawie wszedł mu na nogi. Ale no cóż, było już za późno i grupka dresów, zdążyła zauważyć gdzie się schowaliśmy.
- Oh, czy wy  się nas boicie?- Taki wielki a taki głupi.- Jaki uroczy pedałek- spojrzał na Ricka. Zawsze dziwiło mnie to jak oklepane teksty mają tacy ludzie.
No może i teksty oklepane i metody pokazywania, ze się kogoś ‘nie lubi’ też znane, ale niestety skuteczne. Tak, rozumcie przez to, że jeden z facetów porządnie przylał Rickowi w twarz, jako że to właśnie on wyglądał najbardziej ‘pedalsko’
- A może byś go tak zostawił co? Co on ci zrobił?- Gerard dobrze ci radzę, zamknij się.
- Tak. Takich jak wy powinno się zabijać- No tak, Gerard, zaraz po Ricku był najbardziej… jak to ująć… Nie no dziewczęcy…? O jezu, wiecie o co chodzi.
Po tych słowach wielki chłopak uderzył z całej siły Gerarda w twarz.  Jaka wielka radość mnie ogarnęła kiedy usłyszałem, że ktoś się zbliża i napastnicy spojrzeli, by upewnić się że to nie policja.
- Spieprzamy- zakomenderowałem po cichu do ucha Ronniego i złapaliśmy naszych chłopaków, szybko ciągnąc ich w niewiadomą stronę.
Usłyszeliśmy tylko ‘kurwa’ i puściliśmy się biegiem, aż w końcu osiągnęliśmy wystarczającą odległość.
Usiedliśmy na jakimś krawężniku, a  Gerard zaczął się śmiać jak debil. Krew leciała mu z nosa, a ten się śmieje. Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na idiotę.
- No co?- zapytał zbity z tropu- Przypomniało mi się liceum.
- I to cię śmieszy?- zapytałem patrząc na niego wielkimi oczami
- Tam też mnie bili za bycie gejem.
- Nadal nie łapię żartu- stwierdził Ronnie.
- Idziemy do domu- zakomenderował wkurzony Rick, ocierając krew z kącika ust.
- No nie wydaje ci się śmieszne, że po tylu latach znowu ktoś zachowuje się dla mnie jakbym był w liceum?- próbował mi wytłumaczyć Gerard.
Ja nie wiem, że wam się chce słuchać i moim życiu…
- Nie.- stwierdziłem krótko. Ten człowiek naprawdę nie był w pełni normalny.
Zamilkł i wgapił się nadal uśmiechnięty w przestrzeń.
Wreszcie doszliśmy wszyscy do domu i całą czwórką zwaliliśmy się na naszą kanapę. Po kilku minutach siedzenia, przypomniałem sobie, że może wypadałoby zrobić coś z krwią, na twarzach pobitych.
Pofatygowałem się po wodę utlenioną i waciki i za chwilę siedziałem Gerardowi na kolanach, zmywając mu krew z nosa.
- Głupi jesteście- skwitowałem.
- Ale ten szczur był STRASZNY!- zaczął tłumaczyć się Rick.
- Tak zjadłby cię- dodał Ronnie i spojrzał rozbawiony na swojego chłopaka- Nie musiałeś się za nim wstawiać. – przeniósł wzrok na Gerarda.
Też na niego spojrzałem, a ten przyciągnął mnie do siebie za moją koszulkę i wpił się w moje wargi.
 ***
Przesiedzieliśmy tak naprawdę dużo czasu aż w końcu wstałem by ogarnąć się i iść spać. Tyle czasu łażenia po sklepach nie jest niczym fajnym…

Dobry wieczór.
Właściwie jak zwykle nie wiem co napisać, ale stwierdzam, że to życie- z dala od liceum jest dużo lepsze. Oj tak.. zdecydowanie.
Wiesz co jeszcze? 
Jak kiedykolwiek zgodzę się jeszcze na zakupy z tymi tam, co usypiają w salonie, zgromadź jakieś nieludzkie siły i zakaż mi tego.
Dobranoc.
________________________________________
Nie pytajcie co 'autor miał na myśli'. Ja sama nie wiem >.<

4 komentarze:

  1. To jest super ;D Przecież ty piszesz tak cudnie, z takim humorem, ze ... nie mam słów ;D To jest świetne ;p Zawsze czytając coś twojego mam uśmiech od ucha do ucha ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. uwaga , uwaga , ninja wychodzi na jaw ;o tzn. tak nie do końca ninja , bo dzisiaj zabrałam się za czytanie could you make me kiss you i chciałam to zrobić jak najszybciej, więc nie komentowałam. no to teraz nadrobię, mówiąc co mi się najbardziej podobało :D a więc , ubóóóstwiam pamiętnik Frania , rozwala mnie po całości , aż moja zdziwiona babcia przyszła sprawdzić co mi się dzieje xd i jego uwielbienie do żelków i czasem też jednorożców kocham . [ nie ukrywam , uwielbiam jednorożce xd ] i cieszę się , że piszesz drugą część CYMMKY [trochę długi ten mój skrót , wiem xd] i nie wiem czy wiesz , zapewne już ci ktoś to mówił , to cię utwierdzę , że masz świetny sposób pisania i twoje poczucie humoru jest boskie ! czekam na kolejny rozdział i obiecuję , że już nie będę ninja. / fuckingokay

    OdpowiedzUsuń
  3. wyje ze śmiechu..biedny szczur ! jak możesz napastować go Rickiem ! Wpisy frania do pamiętnika mnie rozwalają ! Kocham to twoje poczucie humoru i to wcale nie jest tandetne! agrr..to jest boskie xD
    Bryy

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, przeczytałam całe Could You Make Me Kiss You i… CUDO. Rozwalają mnie te wpisy Franka do tego zeszytu XD No, i dobrze, że zrobiłaś kontynuację. Oby tak dalej <3 [fools-for-love.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń