________________________________________
Wtorek
Pamiętniczku, piszę z zasady. Wcale nie chce
mi się pisać czegokolwiek, bo dopiero wstałem. Mogę już iść? Wspaniale.
Pogadamy jak wrócę.
Wstałem od
biurka i poszedłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem wykonując machinalnie
każdą czynność. Jedyne na co zwracałem uwagę to idealny makijaż. Tak, tak. Moje
oczka musiały wyglądać wspaniale każdego dnia. Sięgnąłem po czarną kredkę, tym
samym rozpoczynając ceremonię porannego makijażu. Parę precyzyjnych ruchów
rysikiem i już, już koniec, gdy nagle drzwi otworzyła moja matka, tym samym
przerażając mnie i powodując, że na moim policzku pojawiła się wyraźna czarna
linia.
- Śliczny
makijaż. Co chcesz na śniadanie?- posłałem matce spojrzenie, które w idealnym
świecie mogłoby zabijać.
- Zamek w
drzwiach- warknąłem.
- Najesz się
zamkiem?- matka spojrzała na mnie triumfalnie, że niby żart się jej udał.
-
Przypominam ci tylko, kochana rodzicielko, ze mam już siedemnaście lat i po
pierwsze, potrzebuje prywatności, a po drugie śniadanie umiem zrobić sam, więc
mała prośba, opuść tą łazienkę- starałem się o dyplomatyczny ton, niestety
długa czarna kreska na twarzy, przyprawiała mnie o taka złość, że miałem ochotę
własnymi rękami wyrzucić matkę z MOJEJ łazienki.
- No już,
wychodzę. Na pewno nie robić ci śniadania?- zapytała dal upewnienia.
- W sumie… a
w sumie możesz. – uśmiechnąłem się trochę sztucznie i wypchnąłem kobietę z
łazienki.
Zmyłem z
twarzy zbędą linię i jeszcze raz starałem się obrysować oko. Oh, jakiż cud, że
tym razem nikt nie wparował do pomieszczenia, w którym się znajdowałem.
Skierowałem
się do pokoju i stanąłem przed szafą. Otworzyłem drewniane drzwiczki i jak
zwykle w tym momencie stwierdziłem w myślach, że nie mam w co się ubrać.
Normalny chłopak w moim wieku wziąłby pierwszy lepszy t-shirt, włożył na siebie
dresy, albo inne ‘fajne’ spodnie i wyszedł nie przejmując się własnym wyglądem.
Ja natomiast, postępowałem jak stereotypowa nastolatka- wybierałem ubranie
przez co najmniej dwadzieścia minut, dokładnie rozważając każdy wariant. Aż w
końcu wygrały jedne z najciaśniejszych czarnych spodni i moja ulubiona koszulka
Misfitsów. Jeszcze tylko pozostawała sprawa obuwia. Czarne martensy, czarne
trampki czy czerwone trampki? Zszedłem po schodach, trzymając w rękach trzy
pary butów i bezceremonialnie rzuciłem je na kuchenną podłogę.
- Które najlepiej
pasują?- rzuciłem pytanie w stronę siedzących przy stole rodziców.
- A ja
myślałem, że mam syna- skwitował ojciec i zanurzył nos w gazecie.
- No chyba…
aj tam zakładaj które chcesz- matka machnęła na mnie ręką- śniadanie
jedz-pokazała na talerz i dokończyła pić kawę.
No i wygrały
martensy. A ja po zjedzonym śniadaniu, wyglądając już idealnie z każdej strony,
opuściłem dom i z niechęcią ruszyłem na przystanek. Autobus przyjechał jak
zwykle spóźniony, no bo jakże by inaczej? Zająłem nieduży kawałek wolnego
miejsca przy drzwiach i czekałem aż wreszcie wyjdę z tego obleśnego pojazdu.
Naturalnie,
tuż przed szkolną bramą wypaliłem papierosa i po chamsku wyrzuciłem, pozostałą
resztkę na chodnik, po czym przekroczyłem, najpierw bramę, a potem drzwi mojego
ulubionego miejsca.
- To prawda,
że jesteś z tym praktykantem?- okularnik imieniem Elliot stał przede mną i
patrzył spod wielkich okrągłych szkieł. Ten oto posiadacz, tych zacnych
okularów, był jednym z tych ludzi, którzy zechcieli bliżej poznać kogoś takiego
jak ja. Co prawda nie należał do szkolnej elity, pod względem popularności,
jednak świetnie radził sobie z fizyką i matematyką, dlatego właśnie perfidnie
to wykorzystywałem.
- Raczej
średnio- odpowiedziałem na zadane pytanie i poszedłem w stronę szafki.
- Bo wiesz,
ludzie tylko o tym gadają.- stwierdził, dumny, że zna szkolne plotki.
- Zrobisz mi
fizykę- powiedziałem głosem władcy i podałem chłopakowi jeden z zeszytów, a ten
wiedząc, że nie mam ochoty rozprawiać na temat plotek, zwyczajnie odszedł,
pozwalając mi iść na matematykę.
Doszedłem do
niebieskich drzwi i wszedłem do klasy, po czym zająłem swoje odwieczne miejsce.
Ostatnią ławkę, z widokiem na całą klasę i wszystko, co działo się za oknem.
Ale dla jasności- nie było co oglądać.
Matematyka
zaczęła się jak zwykle sprawdzeniem obecności, a zakończyła zadaniem pracy
domowej. Znałem tylko te części lekcji, bo resztę zazwyczaj przesypiałem. A że
siedziałem na samym końcu klasy, przyślepy nauczyciel nawet nie wiedział, że
istnieje tu ktoś taki jak Frank Iero.
Dzwonek
ogłaszający koniec lekcji działał jak budzik, więc poderwałem głowę z ławki i
udałem, że zapisałem pracę domową.
Następną
lekcją była fizyka- kolejny przedmiot, który darzyłem nieopisaną miłością.
Wyszedłem na korytarz, w poszukiwaniach mojego mądrego kolegi i po chwili
wchodziłem już do klasy z odrobioną pracą domową, jak przystało na wzorowego
ucznia.
- IERO, do
tablicy- usłyszałem donośny głos pana od fizyki, a za razem zarządcy całej tej
szkoły. Człowiek wyjątkowo mnie nie lubił i mogę się założyć, że oddałby wiele
by się mnie pozbyć, co pokazywał za każdym razem, gdy stawałem przed tablicą.- Oblicz
mi proszę długość fali elektromagnetycznej….w tym przykładzie- wskazał na
podpunkt w zadaniu. Udałem że staram się zrozumieć, po czym bezradnie spuściłem
ręce. Już widziałem, że chce się na mnie wydrzeć, jakim to jestem debilem,
kiedy drzwi od klasy otworzyły się i stanął w nich on- w tym momencie mój
wybawca.
- Dzień
dobry- powiedział z uśmiechem- Mam jedną sprawę do pana, dyrektorze- brunet
zwrócił się do przełożonego, a ten wstał i razem wyszli na korytarz. Za chwilę
wrócili…
- Iero,
pomożesz panu. I tak nie wiesz co się dzieje.- skwitował człowiek wyglądający
jak patyczak w garniturze i popchnął mnie w stronę ławki. Zebrałem wszystkie
rzeczy i wyszedłem razem z brunetem, co wywołało falę szeptu w klasie. Po tym
jak, wyszło na jaw, że i pan plastyk jest gejem, wszyscy twierdzili, że musi
mieć coś wspólnego ze mną.
Nie życzę
brunetowi, żeby mój ukochany dyrektor się o tym dowiedział. Wyrozumiały i
tolerancyjny to on nie był, o nie. Wręcz przeciwnie- większego homofoba nie
znałem…
- Do czego
co jestem potrzebny?- zapytałem tępo.
- Do
wieszania obrazów, przygotowania sali i prezentowania kilku z wystawionych
dzieł- odpowiedział, machinalnie odwracając głowę. Zrobił to samo co wtedy w
autobusie- powiedział coś do mnie, po czym zmyślnie uniknął mojego wzroku.
Czyżby pan
artysta nie chciał spojrzeć w oczy, które tak precyzyjnie malowałem dziś rano?
Jedyne z
czym kojarzyło mi się jego zachowanie to zachowanie właśnie nastolatki z
dennego romansidła.. Ale chwila, TO MOJA ROLA! Nie pozwolę się tak łatwo
wygryźć.
Było by zbyt
pięknie, gdyby okazało się że brunet jest mną zainteresowany.
-To znaczy?-
postanowiłem dowiedzieć się jednak co tak naprawdę oznacza wieszanie obrazów i
przygotowywanie sali.
- No tak
dokładnie to wymyśliłem, że przygotuję wystawę. To będzie coś w rodzaju podróży
po swiecie sztuki- stwierdził z miną natchnionego myśliciela- no wiesz, od
antyku po sztukę współczesną.- Oh, jaki pan ambitny, panie przyszły rysownik.
Brunet
wymacał swoje kieszenie, po czym z kwaśną miną spojrzał na mnie.
-
Zapomniałem kluczy- oznajmił, a ze staliśmy już pod zamkniętą salą, no to
porzydałoby się jednak wrócić po to narzędzie do otwierania tajemniczych wrót.
Odwrócił się na piecie i dzięki temu nie widział jak pożeram go wzrokiem.
Poruszał się w dość kobiecy sposób, ale u niego to dyło takie… no nie do
opisania. Cicho! Jestem zakochaną nastolatką. WOLNO MI.
- Frank..
FRANK!- oderwałem wzrok od idealnego ciała chłopaka.
- E?- Gerard
zaśmiał się i jak zwykle spuścił wzrok. Co on miał z tymi oczami?
Jak weszliśmy do sali tak siedzieliśmy
w niej przez dwie godziny myśląc- a wiecie, praca mózgowa przez dwie godziny to
nic przyjemnego- nad ustawieniem obrazów i w ogóle całym przygotowaniem
wystawy. W sumie dużo tego i nie było najmniejszych szans by zrobić to tylko w
szkole, wiec pozostawała wspaniała perspektywa spotykania się z Gerardem po
szkole… przez parę godzin… razem… w jednym pokoju… Scenariusz idealny dla
każdej prawdziwej bohaterki komedii romantycznej.
No to
jesteśmy na dobrzej drodze do nakręcenia romansu stulecia!
Okej, ale wróćmy do
rzeczywistości. Wyszliśmy z sali akurat na długa przerwę. I wcale nie byłem
zdziwiony, że wszyscy zebrani na korytarzu patrzą w naszą stronę. Byliśmy
najpopularniejszą NIEISTNIEJĄCĄ parą w tej szkole. No wiecie, niezły skandal-
praktykant i uczeń? Większą sensację mógł wywołać tylko związek typu ‘pan
dyrektor + pierwszoklasista’.
- o co im
chodzi?- zapytał zdezorientowany Gerardkiedy wyszliśmy przed szkołę. Z takim
nieogarniętym wyrazem twarzy wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż zwykle.
W odpowiedzi
na zadane pytanie zacząłem śmiać się histerycznie.
‘ Aj tam,
wiesz myślą, ze jesteśmy razem’- to takie proste, nieprawdaż? I pomyśleć, że ci
ludzie wymyślili sobie to wszystko tylko po jednym zdaniu udowadniającym, że Gerard
jest gejem.
Inteligencja
społeczności szkolnej jest przeze mnie niepojęta.
Kiedy brunet
zobaczył, że nie uzyska odpowiedzi, zakłopotany poprawił włosy.
- Ehm.. Masz
papierosa?- zapytał, lądując wzrokiem na chodniku.
- No ale z
tym to musisz wyjść za bramę. Przepisy zabraniają trucia się tytoniem na
terenie szkoły. Dwa centymetry od bramy możesz, ale tu nie.- uzyłem mojego
dyplomatycznego tonu, którym uświadamiałem matkę, ze zrobienie śniadania nie
jest niczym trudnym i ruszyłem granicy dzielącej mnie z upragnioną wolnością.
DWIE LEKCJE
I KONIEC… na dziś.
Wyciągnąłem
paczkę z ukochaną trucizną. Tak, tak. Mamusia wie, ze palę i wypomina mi na każdym
kroku, iż się truję i niszczę od środka.
Podałem
jednego brunetowi a ten rzucił tylko ‘dzięki’ i znów odwrócił wzrok.
I pomyśleć,
ze jutro będzie więcej ploteczek. Staliśmy razem przed bramą całą przerwę
wystawieni na okrutne spojrzenia opinii publicznej. Koszmar, ludzie KOSZMAR.
Dwie lekcje minęły dość szybko.
I już praktycznie po chwili przekraczałem granicę kochanej wolności, kiedy
usłyszałem swoje imię.
- FRANK!-
kto i czego chce? JA JUŻ JESTEM WOLNY.
Odwracam się
i kogo widzę? Bruneta biegnącego do mnie z rozwianymi włosami i płaszczem
rozszarpywanym przez wiatr… Scena godna porządnego romansu. Brawo, panie
artysto, brawo.
-
Zapomniałem powiedzieć ci, że musimy tez poświęcić na to wszystko trochę czasu poza szkołą-
powiedział łapiąc oddech- Możesz przyjść do mnie? – zapytał i.. ODWRÓCIŁ WZROK.
- Dobra- mój
obojętny ton był tylko skuteczną przykrywką dla radości która miał ochotę rozwalić
mnie od środka.
Szliśmy
sobie w ciszy, kiedy nagle moich uszu dobiegł znajomy głos, który słyszałem
dziś rano. Na naszej drodze stanęła… moja matka. Wszystko byłoby okej, gdyby
nie to że ta kobieta traktowała mnie jak dziecko… i to takie bardzo oporne i
bezmózgie dziecko. ‘Zrobic ci śniadanko?’ ‘ Nie możesz sam zrobić kawy, bo się oparzysz’
- Frank,
przedstawisz mi kolegę?- zapytała uśmiechając się serdecznie.
- Nie-
wypaliłem.
- Gerard Way-
chłopak wyciągnął rękę, a matka posłała mi triumfalny uśmiech.
- Ale nie
chodzicie razem do klasy, prawda?- zlustrowała studenta wzrokiem.
- To… idziemy?-
zapytał. Ha! Jak widać jego też przeraziła matczyna otwartość mojej
rodzicielki. Nic dziwnego. Takie cos było straszne.. i uwiercie mi na słowo.
- Kiedy
wrócisz?- zapytała. Teraz na jej twarzy malował się grymas dyktatora.
- Nie wiem-
wysyczałem i odszedłem nawet nie wiem
czy w dobrą stronę, a matka odeszła.
- Em… Tak
jakby trochę w tamtą- Gerard zaśmiał się i wskazał ręką dobry kierunek.
Aj Franuś,
Franuś, zacznij ty człowieku myśleć.
Z debilnym uśmiechem poszedłem we wskazaną
stronę.
Jeżeli myślcie, że u Gerarda
działo się coś ciekawego, to ostro się mylicie. Nie działo się nic. Tylko obrazy,
opisy i takie tam. Po prostu robiliśmy to co mieliśmy robić I NIC WIĘCEJ.
W normalnej
komedii romantycznej chociaż przed drzwiami pokazałby, że jednak mu na mnie
zależy a ten tylko rzucił ‘PA’ i zamknął za mną wejście do domu.
Wtorek.. dalej.
Jebany zbiorze kartek w kratkę, jak on nie
wykaże żadnego zainteresowania moja osobą to normalnie pozbawię się głowy,
jednym prostym ruchem ręki.
O! mama żelki kupiła. Nawet nie myśl, że się
podzielę. Spadaj.
_________________________________
Dobra w sumie nie jest takie długie. Komentarzyć, komentarzyć :>
Jest w miarę długie ;) I ta akcja toczy się wolniej ;] Nawet jak widzę to słownictwo jest bardziej urozmaicone ^^
OdpowiedzUsuńhahahah, franek weź zacznij myśleć mózgiem, a nie kredką do oczu 8D świetne <3 / theuniverse
OdpowiedzUsuń"O! Mama zelki kupila. nawet nie mysl,ze sie podziele. spadaj!" Epickie <3 Rozjebalo mnie. Kocham to i kocham Ciebie :*****
OdpowiedzUsuń