No i teraz uwaga! Reklama! http://i-miss-you-so-far-motherfcker.blogspot.com/ <<Czytać to bo ja to kocham :3
Endżoj.
_________________________________________________
Obudziłem się z głową na kolanach
bruneta. Wszystko mnie bolało i nawet nie umiałem określić gdzie sie aktualnie
znajduję.
- Gdzie ja jestem? - lekko podniosłem się i rozejrzałem dookoła.
Czemu byłem w domu Way'ów i jak ja sie tu do cholery znalazłem?
- U nas w domu. Chcesz coś jeść? Ah i Ronnie do ciebie dzwonił...- Gerard skrzywił sie na myśl o szatnie.
- Aha... jeść nie specjalnie ale szerze mówiąc mam ochotę na prysznic.- stwierdziłem prostując kości.
- Nie ma problemu. Chodź, tam jest łazienka. Zaraz przyniosę ci jakiś ręcznik i cos do ubrania.
- Dzięki- odpowiedziałem niepewnie i ruszyłem w stronę łazienki.
Kiedy dostałem już obiecane rzeczy, odkręciłem wodę i stanąłem pod prysznicem, pozwalając wodzie zalać całe moje obolałe ciało.
- Gdzie ja jestem? - lekko podniosłem się i rozejrzałem dookoła.
Czemu byłem w domu Way'ów i jak ja sie tu do cholery znalazłem?
- U nas w domu. Chcesz coś jeść? Ah i Ronnie do ciebie dzwonił...- Gerard skrzywił sie na myśl o szatnie.
- Aha... jeść nie specjalnie ale szerze mówiąc mam ochotę na prysznic.- stwierdziłem prostując kości.
- Nie ma problemu. Chodź, tam jest łazienka. Zaraz przyniosę ci jakiś ręcznik i cos do ubrania.
- Dzięki- odpowiedziałem niepewnie i ruszyłem w stronę łazienki.
Kiedy dostałem już obiecane rzeczy, odkręciłem wodę i stanąłem pod prysznicem, pozwalając wodzie zalać całe moje obolałe ciało.
Wyszedłem z
łazienki i podszedłem do kuchni, gdzie stał brunet z puszką piwa i
papierosem w ustach.
Jezu, jak on strasznie wyglądał. Nie pasował mi nawet do jednej puszki piwa, a co dopiero do picia alkoholu nałogowo. Miałem ochotę podejść do niego i zabrać mu napój i całość wylać do zlewu.
Właściwie czemu miałbym tego nie zrobić?
- Gerard, możesz mi powiedzieć co sie ze tobą dzieje i czemu wyjechałeś? - Lepiej grzecznie zapytać, to zbieranie piwa zostawmy sobie na później.
- To nie jest zbyt ciekawa historia. Nie myślę, żeby cie to jakoś bardzo interesowało.- skiwitował i pociągnął trochę z puszki.
- To po co wczoraj przyszedłeś do mnie do domu? Czemu przyjechałeś do szpitala? Czemu zabrałeś mnie do siebie?
- Zależy mi na tobie.- tak, te słowa wylały na moje serce fale bólu. Przecież gdyby on mnie nie zostawił nie byłbym teraz z Ronniem... byłbym właśnie z Gerardem i mogę sie założyć, że w takim układzie brunet na pewno by nie pił.
- To dlaczego nie chcesz odpowiedzieć na moje pytania?
- Bo to bez sensu. Masz Ronniego, przyjaciół... nie chcę żebyś zajmował sie moim życiem.
- Gerard do cholery! Nie dotarło jeszcze do ciebie, że jestem z Ronniem tylko dla tego że nie mam ciebie?!
- Frank... Nie chce obarczać cię swoimi problemami.- brunet nachylił się nade mną i załapał mnie za ramiona, wiec teraz mówił mi prosto w twarz, przy okazji dzieląc się ze mną niezbyt przyjemnym zapachem piwa.
Bez względu na to jak śmierdziało od niego alkoholem, miałem wielką ochotę go pocałować i zapomnieć o tym, ze w ogóle mnie zostawił. Prawdą jest, że jakby nie wyglądał i co by nie zrobił, ja i tak stwierdzę, że go kocham.
- Powiedz mi czemu wyjechałeś.
- Nie. Zapytaj Ronniego.
- Czemu?
- Bo tak. On powinien doskonale wiedzieć.
- Przecież gdyby wiedział, to by mi o wszystkim powiedział.
- Wątpię. Chcesz śniadanie?
Jezu, jak on strasznie wyglądał. Nie pasował mi nawet do jednej puszki piwa, a co dopiero do picia alkoholu nałogowo. Miałem ochotę podejść do niego i zabrać mu napój i całość wylać do zlewu.
Właściwie czemu miałbym tego nie zrobić?
- Gerard, możesz mi powiedzieć co sie ze tobą dzieje i czemu wyjechałeś? - Lepiej grzecznie zapytać, to zbieranie piwa zostawmy sobie na później.
- To nie jest zbyt ciekawa historia. Nie myślę, żeby cie to jakoś bardzo interesowało.- skiwitował i pociągnął trochę z puszki.
- To po co wczoraj przyszedłeś do mnie do domu? Czemu przyjechałeś do szpitala? Czemu zabrałeś mnie do siebie?
- Zależy mi na tobie.- tak, te słowa wylały na moje serce fale bólu. Przecież gdyby on mnie nie zostawił nie byłbym teraz z Ronniem... byłbym właśnie z Gerardem i mogę sie założyć, że w takim układzie brunet na pewno by nie pił.
- To dlaczego nie chcesz odpowiedzieć na moje pytania?
- Bo to bez sensu. Masz Ronniego, przyjaciół... nie chcę żebyś zajmował sie moim życiem.
- Gerard do cholery! Nie dotarło jeszcze do ciebie, że jestem z Ronniem tylko dla tego że nie mam ciebie?!
- Frank... Nie chce obarczać cię swoimi problemami.- brunet nachylił się nade mną i załapał mnie za ramiona, wiec teraz mówił mi prosto w twarz, przy okazji dzieląc się ze mną niezbyt przyjemnym zapachem piwa.
Bez względu na to jak śmierdziało od niego alkoholem, miałem wielką ochotę go pocałować i zapomnieć o tym, ze w ogóle mnie zostawił. Prawdą jest, że jakby nie wyglądał i co by nie zrobił, ja i tak stwierdzę, że go kocham.
- Powiedz mi czemu wyjechałeś.
- Nie. Zapytaj Ronniego.
- Czemu?
- Bo tak. On powinien doskonale wiedzieć.
- Przecież gdyby wiedział, to by mi o wszystkim powiedział.
- Wątpię. Chcesz śniadanie?
- Nie
dzięki. Zaraz jadę do szpitala.- odpowiedziałem oschle. Nie żeby coś, ale
Gerard w takim wydaniu zwyczajnie mnie irytował. Był po prostu niemiły, a ja
nie miałem pojęcia dlaczego.
- No nie
wydaje mi się. Jak zabierałem cię ze szpitala, twój ojciec mówił, że dziś nie
można odwiedzać twojej matki.
- Aha. To
cześć- stwierdziłem i wyszedłem z kuchni, z zamiarem opuszczenia ich domu.
- Frank,
poczekaj.
- Po co? A i
dziękuje za przenocowanie mnie. Nie mogłeś mnie zawieźć do mojego domu?
- No.. Mogłem.-
spuścił głowę- Naprawdę jeśli chcesz wiedzieć o co chodzi, gadaj z Ronniem. Jak
on ci nic nie powie to przyjdź do mnie.
- Oh,
dziękuje za instrukcję. Do widzenia.
Jak tak
dalej pójdzie, to wytnę sobie serce. Mam dość i to ostro…
Nie miałem
zamiaru wracać do domu. Teraz prosto do Ronniego, dowiedzieć się o co chodzi.
Doszedłem do
ozdobnej bramy i nacisnąłem przycisk domofonu.
- Tak?-
usłyszałem damski głos.
- Dzień
dobry, ja do Ronniego.
- Mhm…-
pchnąłem furtkę i wszedłem na teren wielkiego domostwa mojego… chłopaka? Już
nie długo.
- O hej.
Czemu nie oddzwoniłeś?
-
Stwierdziłem, że przyjdę. Musisz mi wyjaśnić jedną rzecz.
- Co tylko chcesz- uśmiechnął się i objął mnie
w pasie prowadząc do domu.
- To w takim
razie wyjaśnij mi proszę, czemu Gerard twierdzi, że o jego wyjazd powinienem
pytać się ciebie.
- Jej.. jest
tyle od nas starszy a tyle głupszy. Obwinia mnie za to, że mój ojciec go
odesłał z powrotem do Nowego Yorku, a czemu wrócił to nie mam pojęcia. Ale
widzisz lepiej było jak go nie było tutaj. Zachowywałeś się normalnie.
- Tak
zostawianie rodziny ot tak po prostu to rzeczywiście normalnie zachowanie.-
zironizowałem.
- Frank, nie
ma co się obwiniać za chorobę twojej matki. Ona z tego wyjdzie, zobaczysz-
Przytulił mnie mocno. Ja tylko pokiwałem głową i wtuliłem się w jego tors.
- Ale to, że
Gerard wyjechał to nie była twoja wina?
- N..nie.
nie moja- zająknął się. Tylko czemu?
- Ronnie?-
odsunąłem się troszkę i spojrzałem mu w oczy. Nie były takie jak Gerarda.
Gerarda, choć widać w nich było nadmiar wódki, były takie.. hipnotyzujące, a
Ronniego takie zwykłe, nijakie.- Ale tak mówisz serio?
- Dobra… nie
do końca. Chodzi o to… Jak widziałem cię z nim… Po prostu musiałem. Boża jaki
ja jestem głupi. Przepraszam Frankie.
- Okej, ale
o co chodzi?
- Powiedziałem
mojemu ojcu, że jesteście razem.. No a wiesz jaki on jest… I to generalnie
wystarczyło żeby go wywalił…- Że co, kurwa?
Stałem,
wgapiony w szatyna z niedowierzaniem. Jak on tak mógł?
Ale w sumie…
kochany był..
I teraz
myśli z serii ‘ Dylematy zakochanej
nastolatki’
Ale tak
serio, mam zostawić Ronniego, który był praktycznie na każde moje zawołanie i
wrócić do Gerarda, który aktualnie zachowuje się jak skończony cham?
I do tego
pije… Ale przecież powinienem mu pomóc. Na pewno bym coś zrobił z tym jego
piciem.
- No idź do
niego. Przecież wiem, że prędzej czy później to zrobisz. Ale wiedz, że i tak
zawsze przyjdę do ciebie jak będzie trzeba- Szatyn spojrzał na mnie czule i
lekko pocałował w policzek- Kocham cię.
Teraz tym
bardziej nie wiem co mam robić…
Odwróciłem
się na pięcie i odszedłem.
Teraz już
poszedłem do mojego domu. Tata znów siedział w kuchni i palił papierosa, tępo
patrząc się w ścianę.
- Cześć-
rzuciłem in wziąłem od niego jednego. – Co z mamą?
- Nie wiem.
Nie byłem dziś u niej… Ten Gerard to bardzo miły chłopak. Siedział z tobą tam
cały czas…
- Mhm…-
przytaknąłem i zapaliłem papierosa.
- Nie pal.
- Czemu?
- Bo to nie
zdrowe- uśmiechnął się lekko.
- I kto to
mówi?
- Ja już
jestem stary, a ty nie musisz się niszczyć tak jak ja.- stwierdził- zamówić
pizzę?
- Wszystko
jedno…No możesz w sumie.
- Okej…
Frank, ja nie chcę jakoś ingerować w twoje życie, ale chyba mam prawo wiedzieć
z kim aktualnie jesteś…
- Sam nie
wiem. Niby z Ronniem, ale… Dobra, nie będę cię męczył moimi problemami. Kiedy
będzie można pojechać do mamy?
- Jutro, ale
ja muszę iść do pracy, więc pojedziesz sam, okej?
- Pewnie…-
odpowiedziałem i poszedłem na górę do swojego pokoju.
I naprawdę
zacząłem się zastanawiać z kom wolę być. To takie straszne, że traktuję ich
trochę jak przedmioty.. To tak jakbym wybierał pomiędzy dwiema koszulkami.
Zawsze taki
byłem, czy teraz nagle coś mnie pierdolnęło?
Jestem
głupi, wredny i traktuje ludzi na których mi zależy jak szmaty.
Weźcie mnie
zabijcie. Światu będzie lepiej bez takiego idioty.
Najwyższy
czas wreszcie coś ze sobą zrobić.
- Gerard-
powiedziałem do telefonu- możemy pogadać?
- E?
Pe..pewnie.. to przyjdź do mnie- mogę się założyć, że jest pijany. I to jest
jeden z powodów dla których powonieniem być
właśnie z nim. Muszę mu pomóc. Nie daruje sobie jeśli coś mu się stanie.
Jezu, jak ja
kręcę. Ciągle zmieniam zdanie.. już sam się w tym gubię. Tak, głupi jestem, wiem.
No i jak
kazano tak zrobiłem. Stanąłem po raz kolejny przed drzwiami Way’ów, czakając
jak ktoś je otworzy.
- O.. Hej
Frank.. Szczerze mówiąc to nie wiem czy dasz radę się z nim dogadać. – Mikey nie
wyglądał za dobrze. Widać było po nim, ze martwi się o brata. Ile ja bym dał
żeby on przestał pić.
- Zobaczymy.
Mogę?
- Pewnie,
wchodź.- przekroczyłem próg domu i od razu poszedłem pod Gerardowe drzwi i bez
wahania je otworzyłem.
- Ja
pierdole, Gerard czy ciebie do końca pojebało?!- zobaczyłem chłopaka leżącego
na łóżku, znów z butelką wódki, a obok niego jeszcze takie dwie. Ja nie wiem w
jakim czasie on je opróżnił, ale bałem się, że to tylko część dzisiejszej dawki
alkoholu.
- Ale że
co?- zapytał nieprzytomny, a ja podszedłem
do niego i zabrałem mu z ręki butelkę.
- Masz z tym
skończyć!- byłem na niego ostro zły. Był głupi, koszmarnie głupi. W jaki sposób
on się tak szybko stoczył?
- A co cię
obchodzi to czy piję czy nie. To nie twoja sprawa. Wyjdź stąd.- podparł się na
rękach i spojrzał na mnie.
- Obchodzi
mnie bo cię kocham- wykrztusiłem, a z oczu pociekły mi łzy. Chyba coś go
tknęło. Z trudem wstał z łóżka i prawie się przewracając podszedł do mnie i
złapał mnie za ramiona.
- Frankie..
Spójrz na mnie…. Nie… nie warto tracić na mnie czasu.. Idź do Ronniego.. Zostaw
mnie. Też cię kocham.. jak nikogo innego- przytuliłem go, tym samym
przekładając cały ciężar jego ciała na moje barki.
-
Wytrzeźwiejesz to pogadamy. Idź się połóż czy coś…- odprowadziłem chłopaka do
łóżka i okryłem go kocem, po czym podszedłem do jego biurka i napisałem na
jednej z kartek ‘Zadzwoń jak się obudzisz’. I opuściłem
jego pokój.
Chciałem,
koszmarnie chciałem żeby już był trzeźwy i żeby ze mną porozmawiał. Tak na
serio…
_____________________________________
Przepraszam, że takie krótkie, ale rozwlekanie mnie męczy. Ludzie, pisać to ja nie umiem - z serii 'Zuzia i jej lekka samokrytyka'
nie ma że nie umiesz! umiesz. no. tylko musisz się starać, żeby się bardziej rozpisywać. ale już się nie czepiam. ej, niech on nie pije, bo sobie w łeb strzelę od jego głupoty x_x jak można być takim durnym? ;O i Frank jeszcze z tym głupim Gerdem wytrzymuje.. ŁAT DE FAK? no ok. kończę, dziękuję za uwagę, podobało mi się.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania to narkotyki. Doslownie! Ciagle chcr wiecej,wiecej,wiecej,wiecej,wiecej i wiecej. Ja tym zyje,codziennie cpam. *______* Kocham to,kocham,czcze. i wkurwia mnie Ronnie. wypierdolil Gee i hepi gej,kurwa,szmata. XD A i prosilabym,aby Gerard dalej takim pijakiem byl. to urocze,jak Franio sie troszczy o niego. Ach,te nastolatki <3
OdpowiedzUsuńSuper <3 Tylko niechże Gerard się ogarnie... To jest niezdrowe ;p No i I hate Ronnie ;]
OdpowiedzUsuń