wtorek, 31 lipca 2012

Live and breath and die alone : PROLOG


Każdy, nawet głupi potrafi wyobrazić sobie zwykłego chłopaka. Z pozoru najnormalniejszego nastolatka, ale  jeśli zagłębimy się w jego historię możemy odkryć, że życie go nie oszczędza. A przecież niczym nie zasłużył sobie by nim pomiatano i w domu i w szkole. Żaden człowiek nie zasługuje, by traktowano go jak szmatę.
A sytuacja naszego bohatera bynajmniej prosta nie jest. Póki co mieszka z przyjaciółmi rodziców. ‘Czemu nie z rodzicami?’-ktoś spyta. To ja wykażę się ludzką dobrocią i odpowiem: Bo ich nie ma. Chłopak jest sierotą. Stracił rodziców dawno temu i wylądował właśnie u jednych z ich znajomych.
Jego życie przypomina trochę bajkę o Kopciuszku. Nie zdziwię się, jak znajdziemy tu księcia, a nawet dobrą wróżkę.
Ale wracając do naszego, aktualnie najważniejszego bohatera, jest on uczniem szkoły w Bellville- swoim rodzinnym mieście.
Lecz może wypadałoby wreszcie ujawnić jak ma na imię?
No więc jego imię brzmi Gerard, a gdyby chciano w kilku słowach opisać jego wygląd, można byłoby zrobić to w następujący sposób: niewysoki brunet o zielonych oczach, wiecznie ubrany w czarne trochę powyciągane ubrania.
Ale to nie wygląd odgrywa tu główną rolę. Trzeba wspomnieć, że jest z niego bardzo utalentowany młody człowiek, tylko nie bardzo ktokolwiek na tym świecie darzy go szacunkiem, przez co nie żyje on w tym wymiarze. Chłopak ma swój- w żadnym stopniu nie podobny do tego realistycznego- świat.
Krainę pełną muzyki, bohaterów komiksów i wszystkiego, co w naszym świecie nie wydaje się zbyt istotne. Kreatywność i niesamowitą siłę wyobraźni odziedziczył po rodzicach. Pamiętał jak wymyślał z nimi niestworzone historie. Obserwował niebo na rodzinnych piknikach, szukając chmur o najlepszych kształtach…
Tak właśnie prezentuje się postać pewnego amerykańskiego nastolatka. Ktoś może stwierdzić, że takich jest miliony i pewnie ma ten ktoś rację, ale po co teraz nad tym rozmyślać?


1 komentarz:

  1. Ej ej, ten styl mi się podoba. Taki książkowy i ciekawy... czytam dalej, ale zaraz przestane bo bateria mi padnie w laptopie... zaczynam darzyć sentymentem twoją twórczość

    OdpowiedzUsuń