_____________________________________________________
Sobota
Kochany pamiętniczku, jestem totalnym
nołlajfem, więc siedzę tu i piszę. Po co? Właściwie to trudno wyjaśnić, po co
ten cały cyrk z dzieleniem się moimi emocjami w jakimś jebanym zeszycie… Można
to tłumaczyć zaburzeniami psychicznymi lub zwyczajnym brakiem życia
towarzyskiego, co jest zdecydowanie bardziej prawdopodobne. No tak, siedemnastolatek
siedzi przy biurku, kiedy jego rówieśnicy urządzają sobie imprezy i kreśli
koślawe litery, udając, że mówi to zeszytu. Ah, jakie to smutne. No cóż, taka
jest rzeczywistość i nic na to nie poradzimy.
- FRANK!
OBIAD!- usłyszałem i z ulgą odłożyłem długopis i zeszyt. Mój brzuch dawał o
sobie znać już od dłuższego czasu, jednak w moim domu nie dostałbym nic do
jedzenia przed obiadem. Nawet głupiego jogurtu nie mogę zjeść, bo zaraz jest,
że nie szanuje matczynej pracy, związanej z ugotowaniem obiadu i objadam się
przed wspólnym posiłkiem. Zbiegłem po schodach i natychmiast usiadłem do stołu
czekając aż dostanę upragniony posiłek. Po chwili postawiono przede mną talerz
pełen pysznej zieleniny.
- Jak to
jest, że mamy sobotę, a mój syn siedzi w domu. Kolegów nie masz?- mama z
udawanym wyrzutem spojrzała się na mnie, choć wiedziałem, że naprawdę chce
wiedzieć czy przypadkiem nic się nie dzieje.
- Tak to
jest, że twój syn woli spędzać to urocze popołudnie właśnie ze swoją wspaniałą
rodziną.- odpowiedziałem używając przy tym tyle samo teatralnych gestów, co
moja matka. Westchnęła tylko, wiedząc, że nic ze mnie nie wyciągnie. Zjadłem
szybko obiad i znów poszedłem do swojego pokoju.
Poniedziałek
Kochany pamiętniczku, właściwie, dlaczego
nazywam cię ‘kochanym’? Toż przecież jesteś tylko zbiorem jeszcze niezapisanych
kartek, które i tak przerobią kiedyś na makulaturę. No nic. Po wyżalałbym ci
się, jak bardzo nie chcę mi się teraz iść do szkoły, ale jeśli zaraz nie
pojawie się na dole, groźna bestia, w jaką zamienia się moja matka, kiedy jest
zła, przyjdzie tu i bezceremonialnie pozbawi mnie głowy. Tak więc, pogadamy jak
wrócę z mojego ulubionego miejsca tortur.
- No idę
już- krzyknąłem kiedy usłyszałem po raz kolejny, jak kobieta z dołu zdziera
sobie gardło wykrzykując na cały dom moje imię.
- Ja nie mam
nic przeciwko twojemu ubiorowi, ale jak ty zmieściłeś nogi w tak ciasne
spodnie?- tata spojrzał na moje nogi idealnie opakowane w jasno-dżinsowe rurki.
- Em.. no
jak widzisz, daję radę- skwitowałem i opróżniając szybko kubek z kawą i
wyszedłem z domu.
Zawsze za
wcześnie wygoniony , stałem na przystanku, kiwając się na boki w rytm słuchanej
muzyki. Jesienne słońce świeciło prosto w moje oczy, tym samym zmuszając mnie
by je zamknąć. Zdecydowanie bardziej wolałem jak padał deszcz…
Zbawienny
pojazd otworzył swe tajemnicze drzwi tuż przed moją twarzą, wszedłem więc do
autobusu i stanąłem przy samych drzwiach. Nie mogłem postać w spokoju nawet
pięciu minut, bo w jednej chwili dostałem czymść twardym i kanciastym idealnie
w środek pleców.
- Ał-
zajęczałem.
- Jezu,
przepraszam- brunet, którego rysy studiowałem z takim zaangażowaniem na
ostatniej plastyce, stał zmieszany z debilną miną i nie bardzo wiedział co ma
zrobić, więc tylko odsunął czarną teczkę na prace i lekko spuścił głowę.
- Dobra nic
się nie stało- uśmiechnąłem się do niego- znowu, będziesz gadał o obrazach?-
spytałem chcąc zacząć z nim wreszcie rozmowę.
- No… takie
mam zadanie, choć, nie ukrywam, że wolałbym siedzieć we własnej piwnicy i
rysować cos, co właśnie przyszło do mojej chorej głowy.- Yay, jaka wylewna
wypowiedź.
- Aha… To…
fajnie…- bardziej zapytałem niż stwierdziłem. Ten natychmiast, speszony
odwrócił głowę, przez co nie mogłem podziwiać jego twarzy. A był taaaaaki
ładny, ze normalnie na widok jego oczu, coś we mnie się topiło.
-
Wychodzimy- stwierdził brunet i lekko pociągnął mnie za rękę. Oderwałem wzrok
od jego twarzy i szybko opuściłem autobus. Przystanąłem i wyciągnąłem z torby
paczkę papierosów.
- Powinienem
to zgłosić dyrektorowi- chłopak puścił do mnie oko.
- Co mam
zrobić, żebyś mnie oszczędził?- zapytałem z ironią.
- Dać mi
jednego?- spytał z uśmiechem i wyciągnął do mnie rękę. Podałem mu paczkę i
odpaliłem swojego papierosa.
- Spoufalasz
się z uczniami.- skwitowałem. Rzucił mi zdziwione spojrzenie, po czym
zwyczajnie przytaknął.
- Nie jestem
nauczycielem. Sam się uczę, więc mi wolno- wzruszyłem ramionami i wyrzuciłem
wypalonego papierosa na ziemię, po czym olewając chłopaka, który tak mi się
podoba wszedłem do szkoły.
Trzy lekcje
i znów będę mógł podziwiać bruneta przez następne dwie lekcje plastyki. Oh, co
za perspektywa. Tak, to powód, by kochać poniedziałki.
- No więc
tak… podzielcie się w jakieś grupy, to po pierwsze, a po drugie każda grupa
będzie musiała opisać obraz który jej przydzielę…- brunet chyba nie był zbyt
przekonany, co do swoich metod nauczania, bo praktycznie nikt nie zwracał na
niego uwagi. Zrezygnowany usiadł na stole i olał wszystko co działo się
dookoła. Zwyczajnie dał sobie spokój i zaczął czytać komiks, który chwilę
wcześniej wyjął z torby.
- Ej,
pedałku!- ktoś krzyknął w moją stronę. Yay, to pierwszy raz kiedy ktoś ma
zamiar obrazić moja osobę, wytykając orientację seksualną.
- No?-
spojrzałem znudzony w jego stronę. Może miał nadzieję, że się tym jakoś
przejmę..?
- Możesz się
ogarnąć?- brunet podniósł oczy znad komiksu i spojrzał na starającego się
obrazić mnie chłopaka. Ten tylko posłał mu zdziwione spojrzenie.
- A może
nasz pan od sztuki też jest pedałem?- usłyszałem czyjś głos.
- A nawet
jeśli? Na serio dajcie spokój to po tej lekcji sobie pójdziecie. Wcale nie chce mi się tu siedzieć przez
następną godzinę- skwitował brunet.
Po piętnastu
minutach rozległ się dzwonek, ogłaszający koniec przerwy. Wychodziłem ostatni i poczułem na swoim
ramieniu czyjąś dłoń.
- Oni tak
zawsze, cos do ciebie mają?- zapytał chłopak.
- Nie.
Zazwyczaj nie zwracają na mnie uwagi. Nie wiem o co chodziło.. w sumie to na serio nie mają nic do mojej…
orientacji- powiedziałem. Nigdy nie kryłem się z tym, kim jestem. Bycie gejem,
w moim przypadku, było dla mnie zupełnie normalne. Trochę się zawahał.
- A mnie za
to, prawie zabili w liceum. Nie chcesz iść na kawę… czy coś?- propozycja bardzo
kusząca, panie artysto i choć kocham gapić się w pana oczy, muszę odmówić.
- Niestety,
nie dziś- A teraz Franuś będzie udawał niedostępnego, skoro już kolega
nauczyciel przyznał się dość dyskretnie do gejostwa.
Posłałem
więc tylko przepraszające spojrzenie i opuściłem salę od plastyki.
Ah, jaka
szkoda, że był praktykantem. Gdyby nie to, że w sumie zaliczał się w jakiś
sposób do kadry nauczycielskiej, poddałbym się jego urokowi i wypił parę kaw
podziwiając twarz artysty.
Doszedłem do
domu wymyślając scenariusz pod tytułem ‘co by było gdyby debil Franuś zgodził się
na pójście z panem artystą na kawę’. Wariantów było wiele, ale jakoś żaden nie
miał nic wspólnego z otaczającą mnie rzeczywistością. Nie żebym snuł plany, ze
ma nas porwać kosmiczna krowa lub wielbłąd, ale bliższe kontakty z brunetem
były równie nierealne.
Niby zwrócił
na mnie uwagę, ale umówmy się, to było z litości. Skoro teraz mu odmówiłem, więcej razy nie
poprosi. Taka prawda. Smutna, ale prawda.
Poniedziałek c.d.
No to jak obiecałem piszę znów. No bo po co
odrabiać lekcje, lub na przykład grać na gitarze, skoro można wdać się w
bezsensowną rozmowę z plikiem kartek w kratkę?
Tak naprawdę to nawet nie wiem o czym możemy
porozmawiać, więc jeśli pozwolisz to zajmę się jednak polem elektromagnetycznym
i innymi bardzo ważnymi sprawami, które są mi niezbędne do dalszego życia. Nie
napisze już dziś nic na pewno, więc…
Dobranoc.
Ło,kobieto!Dawaj kolejny!Bardzo mi się podoba,zaliczam Twojego Frerarda do mojego ulubionego;)
OdpowiedzUsuńa ja byłam taka ciekawa co dalej... no ale jeżeli postanowiłać zmienić fabuł e (a mi ona nie przeszkadzała)to bd cierpliwa i poczekam ;>
OdpowiedzUsuńno żal, mi sie tamta wersja podobała. ale ta też jest niczego sobie <3333 to ja czekam na drugą, jużjużjuż
OdpowiedzUsuńtamta wersja jajcarska byla, ale no, to moze byc tez ciekawe *u* dawaj kolejne. / theuniverse
OdpowiedzUsuń