_________________________________________________
Jestem mordercą.
Pierdolonym zabójcą niczemu nie winnych zeszytów. To trochę straszne kiedy zaczynasz wspominać rzecz, z którą przegadałeś pół swojego szkolnego życia i nagle stwierdzasz, że spalenie jej w kiblu w nowym mieszkaniu było jedną z gorszych decyzji w twoim życiu.
Ja nie mogę. Przecież do tego jeszcze dojdziemy. Nie żeby coś ale mogę sie założyć, że jednak trochę jesteście ciekawi co u mnie. No pewnie że jesteście. To niech wam będzie :
- Po pierwsze i najważniejsze, nadal jestem z Gerardem.
- Po drugie, chociaż należę już do masy uczniowskiej nazywanej studentami, nadal kocham żelki (tak właśnie je jem)
- O dziwo, i to stoi jako punkt trzeci, Ronnie stał się moim najlepszym przyjacielem i przesiaduje u nas wraz z Rickiem praktycznie połowę swoich marnych dni.
- Po czwarte, na studiach stałem się jakoś bardziej społeczną istotą i ludzie, ja mam znajomych.. Tak tak wiem, to takie nienormalne, ale cóż… Nie moja wina, nie?
- Po piąte, nie wiem już co wymyśleć, dlatego ten bezsensowny punkt to już ostatni.
To ja pójdę spać, bo skoro trzeba wstać na uczelnię to wypadałoby nie łazić po szkole jak zombie.
Ja zawsze muszę być piękny… i tego się trzymajmy.
ojacie że to idzie dalej? *-* aww
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, ze dalej to piszesz ;p Jupijej ;> Brakowało mi tego humoru z tego opowiadania ;) // http://red-like-a-blood.blogspot.com
OdpowiedzUsuńi znów banan na twarzy.Ciesze się ze piszesz 2 część przyznaje brakowało mi twojego humoru z opowiadania xD
OdpowiedzUsuńBryy