poniedziałek, 9 lipca 2012

Could you make me kiss you #2: ROZDZIAŁ TRZECI


Przepraszam wszystkich czytających za tak długą przerwę w pisaniu. Nie miałam siły, pomysłów, poza tym koniec gimnazjum też taki dość pracowity, jak na mnie. No mam nadzieję, że mi wybaczycie, przeczytacie i skomentujecie moje opowiadanie, które nie zawiera żadnych wartości literackich... mimo wszystko endżoj :3
___________________________________
Nie żeby coś ale chyba powinienem pomyśleć jednak co zrobić, żeby zmusić Gerarda do powiedzenia matce co i jak. No proszę, on ma 23 lata, nie może cały czas bać się kobiety, dzięki której jest na tym świecie. No nic, to ja pomyślę, nad tym jak mój brzuch wreszcie zadowoli się jakimś pożywnym śniadankiem.

Przeciągnąłem się i wstałem z łóżka. Wziąłem do ręki paczkę papierosów, wyjąłem jednego, naturalnie w moim bałaganie wyszukałem zapalniczkę i zaopatrzony w truciznę ruszyłem do kuchni, po drodze odpalając białą papierową rurkę.
- Zrobisz mi kawy?- rzuciłem do chłopaka, który właśnie nalewał sobie do kubka wody. Ten spojrzał na mnie, najpierw z uśmiechem, potem coś za mną go przeraziło i minka mu zrzedła, przez co wyglądał jak dziecko, które zobaczyło strasznego potwora, wychodzącego z szafy.
- Możesz tu nie palić…- zapytał… chociaż nie, rozkazał Gerard i popatrzył na mnie, teraz już zupełnie bez żadnych emocji.
Ej, chwila. On zawsze lubił jak pale. Nie wiem, co w tym było, ale mu się podobało. Wtedy gapił się na mnie co najmniej jak na dzieło sztuki…. – Frank, zgaś papierosa- powtórzył, na co ja teatralnie wypuściłem dym z ust i spojrzałem na bruneta wyzywająco. Ha, cos się w nim złamało. Widziałem. Nie powiedział już nic tylko odwrócił się i wyjął następny kubek… dla mnie chyba.
Usiadłem przy stole, nadal nie gasząc papierosa, kiedy naprzeciwko mnie pojawiła się zła na cały świat blondynka i wymownie spojrzała na moje palce, w których trzymałem źródło nikotyny.
Na moje nieszczęście nie zostało mi już zbyt dużo w palcach, więc skapitulowałem i zgasiłem obiekt złości pani Way i wstałem z zamiarem wzięcia porannego prysznica. Nawet nie zdążyłem dojść do łazienki, kiedy przede mną stanął Gee i w jednej sekundzie wpił się w moje wargi, a ja zszokowany stałem jak ten słup, czekając na wyjaśnienie.
- No fajnie, ale myślałem, że jesteś zły- stwierdziłem kiedy chłopak oderwał się ode mnie.
- To ty tu jesteś od obrażania się o byle co, nie ja- zauważył… niestety trafnie. Boże, ja na serio się tak często wkurzam?- Masz zamiar długo jeszcze tak się zachowywać, czy może wyjdziemy gdzieś dziś wieczorem?- zapytał. No dalej Frankie, zgódź się!
- Nie wiem.. z twoją dziewczyną i matką?- zapytałem z przekąsem. Ja jednak chyba nie umiem grzecznie i miło.
- Możesz już dać spokój? Serio chcesz się znowu kłócić…
- Przepraszam.. gdzie chcesz iść?- tylko dlaczego ta rozmowa, wygląda jak jakiś formalny rytuał. To oczywiste, że jest mi obojętne gdzie pójdziemy. Chcę być po prostu z nim, bez jego matki. Tylko my. Mogę nawet siedzieć na krawężniku z kubkiem taniej kawy.
- Gdzie chcesz- stwierdził i położył mi ręce na biodrach- przyjdę do ciebie na uczelnie- dodał i jeszcze raz, ale tym razem krótko pocałował moje wargi, a potem zwyczajnie odszedł, a ja ruszyłem się do łazienki szczerze zaskoczony całą sytuacją. Naprawdę myślałem, że jest na mnie zły.
Nie trzeba chyba opisywać czynności które po kolei wykonuje w łazience…
Jak zawsze, gotowy do wyjścia trochę za późno niż powinienem, z idealnym makijażem i świetnie dopasowanym strojem, udałem się do kuchni, by wypić, zapewne zimną już kawę.
- Twój przyjaciel jest… jakiś dziwny- usłyszałem, zanim wszedłem do pomieszczenia.
No nie, tak mnie obgadywać?- z nim na pewno jest wszystko okej?
- Mamo, daj spokój. On jest zupełnie normalny- taaa, wmawiaj sobie, kochanie.
- Chodzi mi o to jak zachowuje się wobec ciebie… To nie jest normalne.. On ma w ogóle kogoś… dziewczynę jakąś?- Jeżeli Gerard zaraz wrobi mnie w jakiś wyimaginowany związek to przysięgam, że go uduszę.
-Em... no...-brunet zaczął się jąkać.
- Nie mam- wtrąciłem się.- I raczej mieć nie będę- za te słowa zostałem prawie zabity wzrokiem Gerarda i jego matki.
-Jak to? - zapytała blondynka.
- Nie ważne. No nic, wychodzę na uczelnię.- oznajmiłem, wpiłem zimną kawę i wyszedłem z mieszkania.
Kiedy tylko znalazłem się poza progami uczelni, doskoczyła do mnie Jamia, domagająca się szczegółowych wyjaśnień, jak została dziewczyną Gerarda.
- No więc, Gerard nigdy nie przyznał się matce, że jest gejem. Ona myślała, że ja jestem dziewczyną- zacząłem tłumaczyć- po prostu, jakby... byłaś pod ręką akurat. Przepraszam cię za Gerarda. I szczerze mówiąc wątpię, że odegrałaś juz swoją rolę...
- Jak to? - zapytała zdziwiona i zaczęła kierować się w stronę sali.
- Ja chcę, żeby on jej powiedział, ale wiem, że tego nie zrobi. Będziesz potrzebna do tej całej szopki i obiecuję ci, ze po wszystkim wynagrodzę ci jakoś to co zrobisz... pomożesz mu, a właściwie nam?- spojrzałem na dziewczynę z nutką nadziei w oczach. I czemu ja się, kurwa mieszam w kłamstwo tego czarnowłosego potwora?
- Pewnie, że pomogę- lekko zakłopotana posłała mi krótki uśmiech i przeszła szybko korytarzem do wyznaczonego pomieszczenia, a ja powlokłem się za nią.
Coś sie nie kleiło już rozmawianie nawet to wszystko stylu 'co on teraz powiedział?'.
Alicia z bliżej nieokreślonych powodów, nie zaszczyciła nas dziś swoją obecnością, co generalnie oznaczało, ze przez cały dzień jestem skazany na Jamię.
Przebolałem jakos wykład dotyczący nie wiem czego i wszedłem z sali.
Tak tu też istniało cos w rodzaju długiej przerwy, na której wszyscy wypełzali na świeże powietrze lub tak jak ja zażywali tego mniej świeżego z wielką dawką nikotyny.
Stanąłem w okolicach muru dzielącego mnie od reszty świata i co jakiś czas zaciągając się dymem, obserwowałem ludzi. Jednak mój telefon skutecznie przerwał moją jakże zajmującą czynność.
' Frankie czekamy na Ciebie w kawiarni na przeciw uczelni '
Wiadomość była od Ricka i śmiem twierdzić ze czekał on tam z Ronniem. W sumie to ostro zaniedbałem nasze relacje.
Co tam nauka, znajomi ważniejsi.
Wyrzuciłem resztkę papierosa wprost na ziemię i szybko opuściłem bramy tej placówki. Yay, jak ja dawno nie zrywałem się ze szkoły. Dobrze przypomnieć sobie jak to jest.
Przeszedłem tylko przez ulicę i już byłem na miejscu, a przez szybę widziałem dwóch uśmiechniętych chłopaczków z filiżankami w rękach.
Oh, jacy oni słodcy.
- Frankie! - zawołał blondyn i bezceremonialnie pocałował mnie w kącik ust. Ja tylko uśmiechnąłem sie do niego i pomachałem lekko ręką do szatyna siedzącego grzecznie przy stoliku.- Coś nas ostatnio ignorujesz- stwierdził Rick- czemu tak jest? - zapytał poważnie i usiadł na przeciwko swojego chłopaka.
- Przez Gerarda głownie. Jego matka do nas zawitała, przez co stałem się tylko jego przyjacielem - wyjaśniłem chyba mało przejrzyście. Towarzysze wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wstali z miejsc.
- Gerard boi się co powie jego matka na gejów, tak?- zapytał Ronnie. Popatrzyłem na niego trochę jak na debila, a potem przeniosłem wzrok na Ricka, który uśmiechał się złowieszczo.
- Idziemy do ciebie- zakomenderował i obaj pociągnęli mnie za ręce, żebym wstał.
Nie myślę, żeby to był dobry pomysł… serio. Gerard mnie zajebie.
-Aleee- wyjąkałem jeszcze, jednak nie wystarczająco przekonującym tonem, więc po prostu poszedłem za chłopakami. Chyba muszę nauczyć się odmawiać ludziom.
Doszliśmy do domu i w sumie dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że miałem spotkać się z Gerardem. Mam nadzieję, że jest w domu i mnie nie zabije. Jak coś, może ktoś oferuje tanie usługi pogrzebowe...?
-Cześć Gee!- Rick wparował do naszego mieszkania i rzucił się na Gerarda. Jak to on, zachował się jak zawsze. Objął chłopaka i pocałował go w policzek. Ronnie tylko grzecznie pomachał łapką i oparł się o framugę drzwi. - Oh, dzień dobry, pewnie pani Way- blondyn oderwał się od mojego chłopaka i wyciągnął kościstą dłoń w stronę kobiety, patrzącej na całą sytuację wzrokiem pełnym zażenowania.
-Dzień...dzień dobry- odpowiedziała wreszcie i spojrzała na syna, który równie zakłopotany stał na środku kuchni i myślał co ma teraz zrobić.- Co tu się dzieje?
-Frank..?- brunet odwrócił szybko głowę, a ja przygotowałem się na brutalną śmierć-Nie powinieneś być na uczelni?- No tym mnie zaskoczył. Spokojnie podszedł do mnie i czekał na odpowiedź.
-Tak... powinienem- stwierdziłem cicho.
-Chłopak też musi mieć życie. Tomy pójdziemy do waszej sypialni a ty siedź sobie z mamą- zakomunikował Ronnie i z uśmiechem ruszył w stronę jasnych drzwi w końcu korytarza.
-Waszej?- Matka Gerarda jęknęła z przerażeniem.
-Co? nie. Idźcie już... Frank, chodź- brunet pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do łazienki.- Co ty do jasnej cholery robisz?!
- Nic. Coś ci się nie podoba?
-Tak? To, że próbujesz mnie sprowokować. Na prawdę chcesz się kłócić z powodu mojej matki?- spojrzał na mnie ze złością.
-To nie wina twojej matki, że ma syna, który nie potrafi poradzić sobie w życiu. To już drugi raz kiedy olewasz to co ja czuję, dla własnej wygody. Chcesz wracaj do domu!- krzyknąłem i wszedłem z łazienki, trzaskając drzwiami.
Tak, bałem się, że znów mnie zostawi, że zrobi to co zrobił mi, kiedy byłem w liceum. Nie wiem czy zdawał sobie sprawę z cholernego bólu jaki mi zadawał, ale jeśli tak, to mógłby łaskawie nie robić tego jeszcze raz.
-Frank-Gerard złapał mnie w biodrach, zanim zdążyłem wejść-Nie oto mi chodzi... ja...- zdjąłem z siebie jego ręce, sięgnąłem po paczkę papierosów i wyszedłem z mieszkania, po czym usiadłem przed blokiem na schodkach.- Kurwa, Frank. Możesz mnie posłuchać?- brunet zajął miejsce obok mnie i dłonią nakierował moją twarz tak, bym patrzył mu w oczy.- Kocham cię, rozumiesz? To się dla mnie liczy i przestań wreszcie myśleć, że zostawię cię przy najbliżej okazji. Ja po prostu nie chcę zniszczyć sobie życia. Nikt w mojej rodzinie... no może poza Mikey'm,nie wie co ze mną. Ty masz tak łatwo. Nie masz problemów... nigdy nie miałeś. Wiesz, wtedy jak wyjechałem chodziło też o to, że nie chciałem cię w to wszystko pakować. Teraz masz przeze mnie tylko same problemy...- skwitował i objął mnie ramieniem.
-Głupi jesteś- podsumowałem chłopaka, wstałem i poszedłem kawałek w stronę chodnika. Miałem serdecznie dość jego tłumaczeń. Chciałem chociaż w domu zachowywać się normalnie, a nie kryć z tym, że kocham chłopaka, a nie dziewczynę. Dobra, nie przeszkadzało mi to od dawna, ale kiedy byłem przy Gerardzie, który raczej starał się nie wyjawiać przy niektórych znajomych kim jest, zaczynałem myśleć, że to wszystko jest szczerze nienormalne. Nie chciałem tak myśleć. Miałem nadzieję, że i on wreszcie pogodzi się z samym sobą i przestanie udawać, że jego orientacja nikomu nie przeszkadza.
Szedłem chodnikiem co jakiś czas zaciągając się dymem i wypuszczając go powoli z ust. Nie obchodziło mnie już, że zostawiłem w domu przyjaciół, że to Gerard będzie musiał tłumaczyć się przed matką. Miałem wyjebane na wszystko i aktualnie nie miałem zamiaru tego zmieniać. Mogłem się tak włóczyć po mieście, bez większego celu- wszystko, byle nie wracać do domu.
Rozejrzałem się trochę, aż w końcu natrafiłem na ciemną postać, z długimi czarnymi włosami, która z wielkim zaangażowaniem tłumaczyła coś drugiej, mniej ciemnej postaci.
Wydusiłem z siebie 'hej' i stanąłem obok dziewczyny.
-Coś się stało?- zapytała Alicia.
-Nie.. nie ważne. Nie chcecie gdzieś iść?.
-Czyli coś się stało. Chodźcie do mnie- powiedziała miło brunetka i pokierowała mnie i Jamię do swojego domu.
Usiadłem na podłodze w salonie znajomej i spojrzałem na butelkę whiskey, którą postawiła tu przed chwilą jedna z przyjaciółek. Nie musiałem długo zaznajamiać się z moją nową towarzyszką wieczoru. Przechyliłem butelkę i nie zastanawiając się w sumie, czy ktoś ma jeszcze ochotę, wypiłem trochę napoju. Potem podeszła do mnie Alicia i zabrała mi butelkę z rąk, kręcąc głową, kiedy zauważyła, że ubyła aż połowa zawartości, a ja i moja słaba głowa, chyba dużo nie przeżyjemy. Byłem z dziewczynami dość krótko... w dwie godziny, doprowadziłem się do takiego stanu, ze nie mogłem ustać na nogach, kręciło mi się w głowie i szczerze nie wiedziałem, co robię i gdzie się aktualnie znajduję.
Podeszliśmy chyba pod moje mieszkanie, bo usłyszałem głos mojego chłopaka i zostałem wprowadzony do ciepłego pomieszczenia. Trochę pokrzyczał, że nie powinienem i zaprowadził mnie do łazienki.
-Dasz radę się sam ogarnąć? Weź prysznic, czy coś- stwierdził z troską, a ja uwiesiłem się na nim i szepnąłem mu niewyraźnie do ucha:
-Ale chodź ze mną- pocałowałem jego szyję próbując pociągnąć go w stronę prysznica. Przy otwartych drzwiach łazienki zdjąłem z siebie koszulkę i rzuciłem ją na podłogę.- No chodź- powiedziałem jeszcze, jednak w drzwiach stanęła blondynka i popatrzyła na swojego syna karcącym wzrokiem.
-Co się tu u licha dzieje?!Gerard, jest trzecia w nocy, a ty się obmacujesz z kolegą w łazience.
-Mamo, daj spokój, on jest...- chłopak nie dokończył zdania, bo wpiłem się w jego usta i przyciągnąłem jego ciało do siebie. Niestety on odsunął swoją twarz i cały czas przytrzymując bezwładnego mnie, spojrzał na matkę – pijany- dokończył i zamknął przed kobietą drzwi.
Niestety, też zmusił mnie, bym sam wszedł pod prysznic, a on tylko czekał, jak ja się ogarnę, czasem pilnując, żebym nie upadł w wannie.
Potem zaprowadził mnie do sypialni i usiadł ze mną na łóżku.
-Jutro cię zabiję- wyszeptał mi do ucha i pocałował mocno moje wargi, a następnie wyszedł, zamykając cicho za sobą drzwi.

Pamiętać -już nie żyjesz.
Dobranoc.

10 komentarzy:

  1. Człowieku, nawet nie wiesz ile osób to czyta, dalej !! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Genialne. Proszę nie zostawiaj tego te opowiadanie to część mojego życia :) /R.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię, ju noł? Baardzo podoba mi się rozdział i mam nadzieję, że na następny nie będę tyle czekała D:

    OdpowiedzUsuń
  4. Łaa, jaki fajny rozdział! Jestem cholernie ciekawa, co będzie dalej i mam nadzieję, że nie będziesz nam kazała długo czekać :D Jednak tak, czy inaczej. Kocham to opowiadanie <3 [fools-for-love.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Hyhy ;> Opłacało się tyle czekać ;D To było niesamowite i aż żal tego nie oblookać ;D Pijany?! nie no, bo padnę ;D Z jednej strony rozumiem Gee, ale no mógłby już powiedzieć prawdę C: Za to franka tez rozumiem, choć nie w pełni ... Zachowuje się trochę jak rozkapryszony bachor, ale to jest cały jego urok ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Om, mnom, mnom. Kocham te opowiadanie nad życie :3
    Mam tylko jedno pytanie: Czy (mam nadzieję) Frankie i Gerard będą do samego końca opowiaania gejami? Bo boję się że któryś z nich wplącze się w związek z Jamią (ma na myśli Franka)
    A tak w ogóle to Cię kocham za wenę :v

    ~Widow~

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana. Śmiesz wątpić, że masz mało czytelników? Nie masz prawa tak myśleć. Większości z nas, no dobra, pewnie tylko mi zapomina się że trzeba zostawić komentarz, czy się podobało. Czasami nie jestem w stanie go dodać bo zbieram szczękę z podłogi, tak jak zresztą teraz: On jest....pijany.
    Uwielbiam te opowiadanie. /Szara.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytalam cale Could u w 2h.Zajeebiscie piszesz,wiesz? Kocham twoj styl pisania i to ze zawsze wprowadzis jakis smieszny watek :D

    OdpowiedzUsuń